Od razu wyjaśniam, że nie jest to post tylko dla zaczynających naukę od zera, ale również dla tych "wiecznie zaczynających", jak i dla tych, którzy bez względu na poziom znajomości języka, chcą zacząć uczyć się regularnie i np. przejść na kolejny poziom zaawansowania.
1. Opracuj plan nauki. Według mnie ciężko nauczyć się jakiejkolwiek nowej umiejętności bez planu i regularności. I tak, wiem, nie brzmi to jak dobra zabawa, ale pozostaje mieć nadzieję, że radość pojawi się potem, gdy zauważymy pierwsze oznaki postępu :) Gdy mówię plan, mam na myśli rzetelną konfrontację z własnymi oczekiwaniami i możliwościami: określenie celu nauki (najlepiej SMART celu, patrz dwa posty niżej), określenie swoich możliwości czasowych (ile czasu jestem w stanie poświęcić na naukę dziennie/tygodniowo), czy będę uczył się sam, czy z nauczycielem, co będę robił (jakie aplikacje, filmy, ćwiczenia itp.). Im więcej zaplanujemy wcześniej, tym większa szansa, że to zrobimy. I wcale nie chodzi o ilość i przytłaczanie się nadmiarem treści! Chodzi raczej o sprecyzowanie swoich przyszłych działań. I mimo że bardzo cenię w ludziach spontaniczność i entuzjazm, uważam, że nauce języka nie zawsze one służą. Warto znać siebie. Jeśli wiesz, że cechuje Cię słomiany zapał i teraz przebierasz nóżkami przed kolejnymi zajęciami angielskiego, uczysz się miliona słówek, bo zainstalowałeś na telefonie wszystkie możliwe aplikacje do ich nauki, powiedz sobie: Easy! (prr! :) To oczywiście nie musi być Twój przypadek, ale wiele razy widziałam, gdy taki sposób nauki szybko kończył się wypaleniem. Bo to męczy na dłuższą metę. A więc: bądź entuzjastyczny, ale stwórz plan nauki. 2. Zrób z nauki priorytet. I oczywiście zdaję sobie sprawę, że masz szkołę, pracę, rodzinę, dzieci i milion spraw na swojej głowie, ale: jeśli nie sprawisz, że Twój nowy cel stanie się czymś ważnym w Twoim życiu, obawiam się, że nic z tego nie będzie. Ewentualnie będziesz uczył się dłużej niż byś chciał albo sfrustruje Cię brak zauważalnego postępu. I wcale nie mówię, że nauka angielskiego ma być ważniejsza od rodziny, pracy itd. Mówię, że powinna stać się nieco ważniejsza od oglądania godzinami seriali (i to jeszcze nie po angielsku) i scrollowania telefonu. Just saying! :) 3. Trzymaj się planu. To powinno być w miarę łatwe, skoro już mamy plan (patrz pkt 1). Gdy nie wiesz, co robić i czy np. możesz zasiąść bezkarnie przed TV albo po raz pięćsetny sprawdzić FB, spoglądasz na plan i wiesz, co jest do zrobienia. I może Ci się zdawać, że oglądanie seriali po angielsku na Netflixie jest najlepszym pomysłem i w zupełności wystarcza. Prawda, to bardzo dobry pomysł, ale ważne jest to, co chcesz osiągnąć: czy zadawala Cię bierny poziom znajomości języka, czy chcesz mówić; czy pragniesz tylko utrzymać się na tym poziomie, co jesteś, czy chcesz jednak iść do przodu. Znów rozchodzi się o cele. Stworzenie planu i określenie celów nie jest łatwe. Możliwe, że do tego przyda się wsparcie nauczyciela, ale możliwe również, że dzięki dobremu planowi będziesz potem w stanie w dużej mierze uczyć się sam. Ja najbardziej wierzę w moc regularności i samodyscypliny. Jeśli dojdzie do tego radość z samorozwoju i zauważania postępów, nic nie jest w stanie zatrzymać takiej samonapędzającej się machiny. Z moich obserwacji wynika, że właśnie tacy uczący się języka obcego posiadający lub umiejący w sobie wypracować wyżej wymienione cechy, osiągają najszybsze i najbardziej satysfakcjonujące ich rezultaty.
0 Komentarze
Znam kilku samouków języka angielskiego, którzy nigdy lub przez bardzo krótki czas korzystali z usług nauczyciela. Co ich cechuje? Wytrwałość, sumienność, jasno wytyczony cel, dystans do siebie, odporność na porażki i śmiałość w nawiązywaniu kontaktów. Zapewne nie każdy z nich posiada wszystkie te cechy, ale na pewno większość tych cech. Czy udało im się odnieść sukces w nauce angielskiego? I tak, i nie.
Nie ma w tym nic dziwnego. Tak naprawdę ucząc się z nauczycielem, również możecie dojść do tych trzech miejsc w zależności od tego, jaki postawicie sobie cel nauki i jakiego będziecie mieć nauczyciela. Jaka jest zatem rola nauczyciela? Co może / powinien nauczyciel?
A czego nauczyciel nie może / nie powinien?
Rola nauczyciela powinna sprowadzać się do pomocy w wytyczeniu celu i w dojściu do tego celu (najlepiej SMART celu, jak wiemy z poprzedniego posta). Uczący się często wiedzą, gdzie chcą się znaleźć, ale nie wiedzą, jak tam dojść. A nauczyciel wie, a przynajmniej powinien wiedzieć. Nauczyciel czasem jest również jedyną osobą, z którą uczeń może porozmawiać po angielsku i jeśli to swoboda wypowiedzi jest celem nauki, powinni jak najwięcej rozmawiać w docelowym języku, a właściwie to uczeń powinien mieć jak najwięcej okazji i przestrzeni do inicjowania i tworzenia wypowiedzi, reakcji na wypowiedź, wyrażania opinii itp. Podsumowując: czy do nauki języka obcego nauczyciel jest niezbędny? Nie! O ile jesteście wystarczająco zmotywowani do realizacji celu, wytrwali, sumienni i posiadacie inne cechy wymienione przeze mnie w pierwszym akapicie, poza tym macie kogoś, z kim będziecie mogli ćwiczyć mówienie (np. zaprzyjaźnionego native speakera lub regularnie wyjeżdżacie za granicę) i wesprzecie się przy tym Internetem, rożnymi publikacjami i aplikacjami. Jeśli jednak potrzebujecie kogoś, kto poprowadzi Was, zainspiruje, rozbudzi pasję do języka, gdy trzeba, pocieszy, pochwali albo skoryguje uporczywe błędy i poradzi, jak się ich pozbyć, wskaże, dlaczego nie ma postępu albo przypomni, jak wiele już osiągnęliście - to znajdźcie sobie dobrego nauczyciela, a szukając, możecie skorzystać z punktów, które Wam udostępniłam. Decyzja należy do Was. Powodzenia! Początek roku sprzyja planom i zmianom. Święta, czas wolny i koniec roku nastrajają sentymentalnie i optymistycznie oraz napełniają nas energią, którą chcemy sensownie spożytkować. Gdy jesteśmy wypoczęci i pod wpływem świątecznych endorfin z nadzieją patrzymy w przyszłość. I nie ma w tym nic złego! Co więcej, jest to całkowicie zgodne z teorią rozwoju. Namawiam Was jednak do tego, byście nie robili noworocznych postanowień, które ostatecznie naczęściej pozostawiają nas z poczuciem winy, ale postawili sobie SMART cele.
Tak, tak, wiem, że wszyscy wokół namawiają Was na ustanawianie celów i pewnie trochę (podobnie jak ja) macie tego dość. Ale w przypadku uczenia się języków obcych, chcecie czy nie, ma to ogromny sens. Postaram się Wam zaraz pokazać, dlaczego tak jest, porównując noworoczne postanowienie ze SMART celem. A więc:
Czy widzicie, na czym polega różnica? Jak Wam się wydaje, w którym wypadku łatwiej monitorować postęp i w razie potrzeby wrócić na właściwy tor, a w którym łatwiej zrezygnować i dać się opanować niezadowoleniu i poczuciu winy? Myślę, że sami doskonale rozpoznajecie tę zależność. A jak to wygląda w przypadku nauki języka obcego? O tak:
Podsumowując, SMART cel jest: Specific, czyli konkretny, jasno sprecyzowany, wiadomo kto i co ma osiągnąć; Measurable, czyli mierzalny, jasno ustalamy sposób pomiaru, unikamy słów: dużo, mało, więcej, mniej, które nie są dobrym narzędziem pomiaru; Attainable, czyli osiągalny, poprzeczkę należy postawić wysoko, żeby utrzymać poziom motywacji, ale należy pamiętać o realności celu (naszych możliwościach i zasobach); Relevant, czyli istotny, cel powinien być ważny i sensowny dla nas, nie dla naszego nauczyciela czy małżonka...; Time Based, czyli określony w czasie, ustalamy realny termin osiągnięcia celu, bo nic tak nie motywuje jak deadline ;) Unikamy słów w końcu, nareszcie, częściej, rzadziej... Nie są mierzalne. Macie już jakieś pomysły na SMART cele noworoczne? Uważa się, że bariera językowa to niemożność porozumienia się z powodu niewystarczającej znajomości danego języka, m.in. z powodu posiadania ograniczonego zasobu słów i konstrukcji językowych. Jestem jednak zdania, że większość idei da się przełożyć na bardzo prosty język, więc można skutecznie komunikować się zarówno w złożony, jak i prostszy sposób. Poza tym ucząc się, rozszerzamy nasze zasoby językowe, dlaczego więc bariera często pozostaje? Dlaczego poziom B2 czy C1 nie gwarantuje nam pozbycia się jej?
Jak głosi stara prawda: trening czyni mistrza (Practice makes perfect), czyli żeby mówić swobodnie trzeba... mówić i niestety tej zasady nie da się ominąć. Nie da się nauczyć mówienia ani z książek, ani z seriali, ani słuchając innych (choćby najlepszego nauczyciela czy native speakera). Żeby mówić, trzeba mówić. I tu pojawia się kolejna bariera, o wiele trudniejsza do pokonania niż ta językowa: JA i moje wewnętrzne głosy: wyśmieją mnie, nikt mnie nie zrozumie i będzie wstyd, inni mówią tak dobrze, poczekam aż nauczę się lepiej. A czas płynie... i nie mówię lepiej, bo nie mówię wcale. I, uwierzcie mi, nie dotyczy to tylko początkujących uczniów, ale również tych na znacznie wyższych poziomach! Bo to nie bariera językowa nam przeszkadza, ale ta psychologiczna. 😷 ✅ A więc, Moi Drodzy, miejcie w nosie, co myślą o Was inni (bo bardzo prawdopodobne, że nie myślą o Was wcale), uśmierćcie swojego wewnętrznego krytyka i po prostu mówcie! Don't avoid opportunities to speak, but seek them! Niektórzy mówią, że w nauce języka obcego gramatyka nie jest najważniejsza i bez jej znajomości spokojnie można się obejść. Czy mają rację? Myślę, że sporo zależy od tego, jaki przyświeca nam cel i gdzie ustawimy sobie poprzeczkę. Jednak z całą pewnością nie należy zaczynać nauki języka obcego od nauki gramatyki ani też opierać na niej całego procesu uczenia się. Zdolność komunikacji nie jest równoznaczna ze znajomością gramatyki. Gramatyki warto uczyć się przy okazji: gdy zainteresuje Was jakaś osobliwość języka, spróbujcie znaleźć zasadę, spróbujcie dowiedzieć się, dlaczego tak jest. Taka zdobyta aktywnie wiedza podszyta ciekawością zostanie z Wami o wiele dłużej niż wykute na pamięć regułki.
Gdy myślimy o angielskiej gramatyce, myślimy: czasy... Niektórym spędzają one sen z powiek. Ich również warto uczyć się przy okazji, nie wszystkich na raz! Ale specjalnie dla Was stworzyłam tabelę czasów, na którą możecie zerkać, gdy tylko poczujecie potrzebę. Enjoy! :) W nabywaniu jakiejkolwiek nowej umiejętności ważna jest regularność treningu, czasami o wiele bardziej niż jego intensywność. Z nauką języka angielskiego jest nie inaczej. Właściwie w tym wypadku regularność jest szczególnie ważna, bo z nauką języka obcego jest jednak inaczej niż z nauką jazdy na rowerze, której podobno się nie zapomina. Dlaczego? Bo w odróżnieniu od roweru język to żywy twór, który wciąż rozwija się i zmienia. Jeśli w którymś momencie zdecydujemy się zakończyć naukę angielskiego, musimy liczyć się z tym, że możemy utracić biegłość i po prostu nie będziemy "na bieżąco" z językiem.
Jeśli nieco niepokoi Was idea Lifelong learning, czyli ciągłego doskonalenia się, chętnie uspokoję Was, że niekoniecznie chodzi tu o intensywną naukę, jaką pamiętacie ze szkoły, ale o znalezienie sobie aktywności, która będzie sprawiała Wam przyjemność i w której będziecie widzieli sens. Właśnie tak uczymy się najszybciej i najskuteczniej. Poniżej znajdziecie 12 pomysłów na 15-minutowe aktywności, których można podjąć się każdego dnia i nie stracić kontaktu z językiem angielskim. Autorami wszystkich tych pomysłów jesteście Wy*, czyli uczący się angielskiego. Bo to Wy najlepiej wiecie, jakie metody nauki odpowiadają Wam najbardziej. Co dodalibyście do tej listy? * o pomysły pytałam w prowadzonej przeze mnie grupie Oswajamy angielski. Ostatnio w ankiecie na Oswajamy angielski pytałam Was, co robicie ze swoim angielskim podczas wakacji. Jedną z częściej wybieranych opcji było: "Nie robię nic i dobrze mi z tym". Czy to właściwe podejście? Czy można zrobić sobie przerwę od języka? Czy można wysłać mózg na wakacje?
Mózg bez wątpienia potrzebuje regularnego odpoczynku. Ważne są zarówno kilkuminutowe pauzy w czasie nauki czy pracy, jak i dłuższe, kilku- lub kilkunastodniowe, a może nawet kilkutygodniowe przerwy od rutynowo wykonywanych zadań. Jednak nie chodzi o to, by zaprzestać wszelkiej aktywności umysłowej. Nie można przecież wyłączyć mózgu, tak jak odłącza się urządzenie od prądu. Wystarczającą formą odpoczynku dla mózgu jest zmiana aktywności, która zapewni mu czas na przetworzenie, skondensowanie i przyswojenie dotychczas nabytych informacji. Doskonałym rozwiązaniem jest prosta aktywność fizyczna (spacer, mycie naczyń, "dłubanie" w samochodzie itp.), która niejako uwalnia mózg od absorbowania nowej wiedzy i daje mu czas na przetwarzanie. Ale nie tylko aktywność fizyczna spełnia tu swoją funkcję - np. czytanie poezji, gdy na co dzień sporządzamy raporty finansowe również pozwala naszemu mózgowi złapać oddech. Kolejną alternatywą jest tzw. "nicnierobienie", wbrew pozorom najtrudniejsza opcja, bo w dzisiejszych czasach niewielu ludzi potrafi naprawdę nic nie robić. Najczęściej wiąże się to z poczuciem winy i dużym stresem z powodu marnowania czasu, a dla mózgu nie są to dobre warunki do odpoczynku. A jak jest z nauką języka obcego? Czy można po prostu "odinstalować" język na czas wakacji? Tak. Pytanie: po co? Zdecydowanie warto zrobić sobie przynajmniej miesięczną przerwę od tradycyjnych zajęć językowych, choćby po to, by uwolnić się od grafiku i ze zdwojoną energią wrócić po urlopie do nauki. Ale nie warto całkowicie rezygnować z języka. Wakacje to doskonały czas, by sprawdzić w praktyce to, czego nauczyliście się przez cały rok! Rozmawiajcie z obcokrajowcami, oglądajcie ulubione seriale w oryginale, czytajcie książki, szukajcie potrzebnych informacji na stronach w języku angielskim (znajdziecie ich o wiele więcej niż w języku polskim!), poszukajcie ciekawych aplikacji do nauki angielskiego. Niech język nie będzie celem, a narzędziem, jak widelec czy długopis (na pewno już nie pamiętacie, że kiedyś też musieliście nauczyć się nimi posługiwać). Dajcie mózgowi mądrze odpocząć! ;) * * Scrollowanie zawartości internetu w telefonie niestety nie jest odpoczynkiem dla mózgu. Tak naprawdę jest dla niego ogromnym obciążeniem. |
AutorMarzena Batruch Spis treściKategorie
Wszystkie
|